środa, 21 sierpnia 2013

Fragment: Osiedle Willowe - Sandra i Filip

W ich przedostatni dzień miesiąca miodowego, który spędzali nad polskim morzem zapragnęła czegoś i po raz pierwszy w życiu jej odmówiono, a już z pewnością pierwszy raz w taki sposób. Filip odmawiając zakupu kosztownego naszyjnika nie kierował się brakiem wystarczającej ilości pieniędzy, ani też nie zrobił tego ze skąpstwa, on szczerze przedstawił sytuacje słowami:
– Nie możesz mieć zawsze wszystkiego, gdy tylko pstrykniesz palcami.
To wtedy pierwszy raz przy nim poczuła wzburzenie i niebywale wielką złość do niego samego. Filip zasnął w hotelu oglądając jakiś słaby film sensacyjny, a ona wystrojona w krótką białą sukienkę z gołymi plecami ruszyła do najbliższego klubu. Po wypiciu kilku kieliszków i dwóch drinków, oraz przetańczonej godzinie wpadła na to jak ukarać Filipa za to, że nie spełnił jej oczekiwań i odmówił tego cholernego naszyjniku. Jej zamiarem był powrót do domu w samotności, a nie z nim u swojego boku. Zamówiła więc taksówkę, której kolor jej się nie spodobał.

Fragment: Osiedle Willowe - Natanielek

Angelika była na etapie „albo go zabije, albo zamorduje”. Jej sześcioletni syn nie poszedł tego dnia do szkoły. Stało się tak z powodu, że… właściwie bez powodu się tak zdarzyło. On po prostu zakomunikował, że nie idzie, i że nawet siłą go z łóżka nie wywlecze. Angelika nawet nie próbowała tego sposobu, należała do matek, które nigdy nie miały zamiaru używać siły fizycznej w stosunku do swoich dzieci. Poprosiła Kamile by zawiozła dwójkę młodszych do przedszkola, a sama została z Natanielem w domu. Malec wstał koło godziny jedenastej, wziął z szafki ciastka i zasiadł przed telewizorem. Kiedy rodzeństwa jeszcze nie było w domu, a obiad był już prawie gotowy, domyślił się, że nadchodzi godzina gdy tata wraca. Podbiegł do matki z pytaniem czy czasem nie potrzebuje pomocy, oczywiście nie odbyło się bez „szczerego” serdecznego uśmiechu. Angela dobiła targu z własnym dzieckiem, że jeśli jutro grzecznie wstanie to nie powie nic tacie. Mały ochoczo przystał na tę propozycje, ale tak naprawdę nigdy nie zamierzał wypełnić swojej części.

Fragment: Wiktor i Angelika - Boli gdy nie słuchasz

Wiktor obudził się w środku nocy, wciąż był w pozycji siedzącej i znajdował się na skórzanym, popielatym fotelu. Zapewne musiał zasnąć podczas oczekiwania na swoją piękną i wciąż uśmiechniętą żonę. Machinalnie sięgnął do kieszeni swoich dżinsów, by sprawdzić czy w jego telefonie komórkowym nie widnieją jakieś nieodebrane połączenia i wiadomości. Kiedy wyświetlacz czarnej Nokii był nadal „pusty”, począł przyglądać się uśmiechniętej blondynie w czerwonym płaszczu, trzymającej za rączkę rocznego chłopca w brązowym kombinezonie, wszystko prócz nich było śnieżno białe – takie zdjęcie znajdowało się bowiem na tapecie komórki. Mężczyzna wstał i po raz kolejny wybrał numery telefoniczne do szpitali i komisariatów, zawsze pytał o to samo, i zawsze też dostawał tę samą odpowiedź. Spojrzał na zegar z kukułką, w półmroku dostrzegł, że dochodzi godzina druga. Po raz kolejny wybrał numer do własnej żony i po raz kolejny odezwał się znany mu głos, informujący o tym, aby zostawić wiadomość po usłyszeniu sygnału, rozłączył się, nie było sensu zostawiać kolejnego nagrania.

Fragment: Wiktor i Angelika - Mężczyźni nie widzą barw

Życie Wiktora i Angeli toczyło się dalej. Choć bardziej trafnym określeniem byłoby, że aktorzyli dalej, odgrywając swoje jasno określone role. Angelika co rano przygotowywała śniadanie dla siebie i męża, a on zaraz po nim udawał się na wykłady. Wracał na obiad, który również na niego czekał i wychodził w celu dostania się do pensjonatu. Cały dzień mieli jasno określony i zaplanowany, punkt po punkcie. Nocami spali oddzielnie, budzili się również oddzielnie, tylko po to, by wspólnie udawać idealne małżeństwo.
Tej nocy za ich oknem szalała burza. Były to ostatnie dni marca. Wiktor stał w salonie w samych spodenkach od piżamy, które sięgały mu do połowy łydek, były koloru szarego. Mężczyzna patrzył w okno, na to, jak tam szaleje wiatr, jak pada, a właściwie to leje deszcz. To było starcie dwóch żywiołów, dwóch niesprzecznych warunków meteorologicznych. W jego oczach jednak jarzył się ogień, ten sam, co za młodych lat, kiedy toczył wewnętrzną walkę z samym sobą. Mężczyzna rozważał dwie opcje na swoje życie, dwie opcje na życie swojej rodziny.

Fragment: Wiktor i Angelika - Nie tym razem Wiktor

Pod drzwi została wsunięta koperta, co na Angeli nie zrobiło żadnego wrażenia. Młoda kobieta stwierdziła, że Wiktora ruszyło sumienie, oraz stał się na tyle domyślny, że wie już o informacjach jakie do niej dotarły. Spodziewała się tego, że jej mąż będzie przepraszał, ale że w aż tak błahy i pospolity sposób – tego nie spodziewała się w życiu. W myślach dotarło do niej, że kocha go na tyle iż jest w stanie mu wybaczyć nawet ten drobny, jednorazowy skok w bok, ale czemu miałaby to robić od razu. Oczekiwała od niego większego zaangażowania w całe te przeprosiny. Sama nie wiedziała co miałoby skruszyć jej serce – może upadek na kolana i szczere „przepraszam”?
Wiktor jednak nie miał zamiaru przepraszać, co więcej nie miał najmniejszych powodów by ją przepraszać. Wszakże nie uczynił nic złego swojej Królewnie – tak lubił nazywać ją najbardziej. Teraz mężczyzna siedział w skórzanym fotelu ze szklanką whisky w dłoni. Poruszał ową szklanką w taki sposób, że płyn będący na dnie zataczał koła, a kostki lodu obijały się o siebie wydając cichy, melodyjny dźwięk.

Fragment: Wiktor i Angelika - Na skraju wyczerpania

Młoda kobieta weszła do pokoju znajdującego się na poddaszu. Zastała tam niesłychany bałagan. Kobiecy żakiet wisiał na oparciu krzesła, bielizna, niezwykle skąpa znajdowała się w rogu łóżka, a na środku fotela leżała czerwona, erotyczna koszulka nocna.
- Już się dość napatrzałam zamknij to proszę –Zwróciła się Angela do Basi. – Ja go znajdę, a ty odnieś klucz.
Podczas gdy Angelika biegała po całym pensjonacie w poszukiwaniu swojego męża, on załatwiał sprawy biznesowe w sali konferencyjnej. Wszystko szło wyśmienicie, niemalże udało mu się załatwić umowę na wyłączność, oraz gotówkę na powstanie fili pensjonatów w takowej tematyce. Mężczyźni, z którymi dyskutował uważali, ze trzeba więcej takich miejsc, „miejsc zawieszonych w czasie” – tak to nazwał jeden z nich. Nagle do sali wbiegła roztrzęsiona kobieta, miała na tyle zdrowego rozsądku by zwrócić uwagę na obecność osób trzecich.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Amanda i Dominika

Autorka, która do tej pory pisała jako Magdalena dwie postacie z PDS - Dominikę i Amandę serdecznie zaprasza na swoją stronę autorską, gdzie umieszcza fragmenty swoich innych powieści, oraz przydatne informacje:
http://sandra-banasiak.blogspot.com/

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Fragment: Rodzina Weklerów - Wybrana - Policzek

Nie wiem czy dom nasz daleko
czy jest?
(Gabriel Fleszar – Nasza droga do nikąd)

– To nie możliwe, na akcie ślubu podpisałeś się Nowak – powiedziała i odskoczyła od niego jak najdalej, plecami dotknęła ściany.
– Wszystko było w umowie. – Wstał.
– Okłamałeś mnie!
– To nie prawda, wszystko było w umowie.
– Wiesz dobrze, że jej nie czytałam, ani jednej, ani drugiej. – Uderzyła pięścią w komodę znajdującą się obok niej. Poczuła niemiłosierny ból nadgarstka.
– Nie rób tak więcej, bo jeszcze ktoś pomyśli, że cię siniaczę w pierwszą noc po ślubie. To by nie świadczyło o mnie najlepiej. Staram się dbać o opinie. – Patrycjusz mówił delikatnie, spokojnie, rzeczowo. Nie przejmował się jej nerwami, zdawał się je ignorować.
– W dupie mam twoją opinie człowieku. Okłamałeś mnie, wierzyłam ci, a ty…

Fragment: Rodzina Weklerów - Wybrana - Na kolanach

Zostań i bądź 
w mych ramionach niewinnie schowana
Zostań i bądź
 tak zwyczajnie w milczeniu do rana…
(Gabriel Fleszar – Nasza droga do nikąd)

– Ty jesteś z Tristelionu? – zapytała.
– Mieszkam tam, jestem synem rybaka – skłamał.
– Tam ponoć żyje się lepiej. Tutaj wygnano wszystkich, który kiedyś podnieśli rękę na rodzinę królewsko niezależnie czy to w dosłownym, czy przenośnym znaczeniu. Nie zapewniono nam nic, wszystko co znajduje się na tej ziemi jest wynikiem pracy ludzkich rąk, a nie zasługą aroganckiego Króla – rzuciła słowa pełne jadu i goryczy, ale także kpiny.
– Nie jesteście tak do końca niewinni, przecież odważyliście się… – Patrycjusz chciał bronić swoich korzeni i swojej rodziny, ale przerwano mu w najmniej odpowiednim momencie.

Fragment: Rodzina Weklerów - Wybrana - Prolog

Zostań i bądź i gdziekolwiek dojedziesz
pamiętaj
Zostań i bądź za kolejnym zakrętem
gdzieś czekam…
(Gabriel Flesza – Nasza droga do nikąd)

Wierzchowiec czystej krwi pędził po przez wzgórza i lasy. Mężczyzna, który na nim gnał nie zwracał uwagi na mijanych, spokojnych przechodniów. Nie planował podróży, nie miał żadnego celu. Rozsadzała go wewnętrzna gorycz, złość. Zaczął dostrzegać ulotność chwili, a tym samym ulotność życia. Wjechał na pustą, raczej nieuczęszczaną ścieżkę. Pozwolił sobie na chwilę zapomnienia i zamyślił się. Jego czarne włosy lśniły i powiewały na wietrze choć nie były długie. Jego loki po prostu zdawały się prostować i skręcać na powrót przy pomocy wiatru. Chwila zapomnienia i rozmyślanie o rodzinie, która kruszyła się niczym bryła piasku nie wyszły mu na dobre. Nie zauważył kamienia. Poczuł kiedy koń stanął dęba i zrzucił go z siodła.

środa, 14 sierpnia 2013

Fragment: PDS - Lanie od męża

Dziś wyjątkowo prezentuje fragment z powieści oznaczonych logiem PDS. Link do reszty fragmentów PDS po prawej stronie bloga. Serdecznie zapraszam :)

Amanda (Magdalena)

Wróciłam do domu, byłam cała roztrzęsiona, nadal nie mogłam zebrać myśli. Co jeśli widzieli rejestracje? Jeśli ją zapamiętali? Co jeśli się domyślą, że Tyler ma z tym sporo wspólnego?
– Część, zobacz twoja mamunia przyszła – takim tekstem przywitał mnie Kamil ze swoim imiennikiem na rękach.
– Cześć Kamilowie – powiedziałam jak gdyby nigdy nic.
– O, to ty jesteś Kamil. Sorka, ale jeszcze was dzieciaczki nie odróżnia wujcio – mój brat z wyboru zwrócił się tymi słowami do mojego synka.
– Kamil, możesz już iść. Przepraszam, ale lepiej, żeby Olek cię tutaj nie widział – wyjaśniłam przepraszającym tonem.
– Niestety, już wie, że tu jestem – oznajmił z bladym uśmiechem.

środa, 7 sierpnia 2013

Fragment: Rodzina Weklerów - Sprzedana - Dlaczego mężu?

- Przed nami jeszcze cała droga – rzekła, bo cisza przytłaczała ją jeszcze bardziej niż nawet największe wyrzuty.
- Ty tę drogę powinnaś pokonywać pieszo, bo to z twojej winy się tu znaleźliśmy – odparł oschle.
- Szczerze się przyznam tobie żono, że i nad tą karą się zastanawiałem, zrezygnowałem z niej jednak na rzecz innej. – Amelia przestraszyła się jego słów, ale nie wykonała żadnego gwałtownego ruchu, ani nie pokierowała się emocjami i nie zawróciła konia.
- Co zamierzasz panie? – zapytała nieśmiało.
- Przy następnym takim wybryku dam ci w tyłek – odpowiedział. – Teraz jednak zamilcz i daj się mi namyślić. Muszę jakoś wytłumaczyć twój wczorajszy, publiczny wybuch gniewu – dodał.
- Obecni byli tylko twoja siostra i brat – rzekła.

Fragment: Rodzina Weklerów - Sprzedana - Konsekwencja ucieczki

Tego dnia pogoda nie była najlepsza na dłuższe wyprawy, właściwie to nie nadawała się do tego by wyjść z domu. Był początek jesieni, a ta pora roku lubiła obmywać ulice deszczówką. Niebo było szare i ponure, lało jak z cebra, a on bez zastanowienia przygotował swojego konia do jazdy i wyruszył na poszukiwanie swojej żony. Ani przez chwilę nie zastanawiał się dokąd mogła się udać. Byli małżeństwem zalewnie trzy miesiące, a on już znał ją jak swoją ulubioną książkę. Wiedział, że jedynym miejscem, w którym znajdzie schronienie podczas ulewy będzie jej rodzinny dom. Czuł jak koszula i wełniane spodnie nasiąkają wodą i kleją się do jego ciała. Było mu zimno i bardzo żałował, że nie ubrał się cieplej przed wyprawą. Mężczyzna gnający pod wiatr tylko przez chwilę pomyślał o sobie i tylko ten jeden raz, już po chwili myślał tylko o niej. Zadawał sobie pytania, na które sam znał odpowiedzi, a tak bardzo chciał by były one inne.

Fragment: Piter Sommerset - Przygoda na niejeden raz - Rozdział 3 (nie w całości)

Promienie słońca zaczęły wdzierać się przez okno do pokoju hotelowego, ale Sabina już dawno nie spała. Leżała podparta na łokciu i obserwowała jak jej nowy obiekt zabawy spokojnie oddycha i była pod wielkim zdumieniem, że nawet nie chrapie. Piotrek zaczął otwierać i mrużyć oczy w chwili gdy w pokoju było już zupełnie jasno i tak na dobrą sprawę to po przebudzeniu spodziewał się właściwie wszystkiego, ale nie tego co miało go spotkać.
– Witaj Królewno – rzekł i przetarł swoje oczy, spojrzał na zegarek, który znajdował się na jego lewym nadgarstku i sprawy nabrały taki obrót jakiego nawet Sabina się nie spodziewała.
– Dokąd ty wstajesz? Jeszcze nawet nie zdążyłam się z tobą przywitać! – powiedziała oburzona podczas gdy Piotr zapinał guziki swojej granatowej koszuli.

Fragment: Piter Sommerset - Przygona na niejeden raz - Prolog

Na dworze panowała deszczowa, pochmurna pogoda, jednak w pomieszczeniu w którym się znajdował termometr wskazywał ponad dwadzieścia dwa stopnie. Sięgnął po ciemnobrązowy, gruby pas spoczywający na nowoczesnej, a zarazem stylowej komodzie w bardzo kontrastowych barwach granatu i czerwieni. W jego dłoni ten pas leżał pewnie i zarazem spokojnie, jakby idealnie dopasowywał się do jego uścisku.
Wsunął go wpierw do jednej szlufki, a później do kolejnych. Wcisnął dłonie do kieszenie zwyczajnych dżinsów by po chwili znów je z nich wysunąć i chwycić za białą bluzę, zaciągnął ją na siebie wpierw wkładając ręce do rękawów, a później przekładając głowę przez trzeci, pozostały otwór. Wziął w swoją drobną rączkę niebieski worek z obuwiem na w–f i wybiegł z pokoju nie budząc siostry.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Fragment: Wiktor i Angelika - Klaps

Minęło 10 miesięcy od czasu gdy powiedzieli sobie „tak”, nic się od tamtej pory nie zmieniło, tu należy się sprostowanie, prawie nic od tamtej pory się nie zmieniło. Kochali się bowiem tak samo, szanowali, rozmawiali o wszystkim. Los jednak obdarzył ich darem, potomek był bowiem największym darem jaki w życiu ich spotkał, owocem ich miłości.
Była druga w nocy gdy w apartamencie w centrum miasta rozległ się płacz małego dziecka. Wiktor i Angelika jak to na małżeństwo przystało leżeli, a właściwie to spali w wielkim mosiężnym łożu. Do uszu mężczyzny dobiegł krzyk niemowlaka z przenośnej niani.
– Kochanie, czyja teraz kolej, moja czy twoja? – zapytał z nadzieją w głosie, że odpowiedz będzie po jego myśli.
– Twoja – odpowiedziała zaspana kobieta.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Fragment: Wiktor i Angelika - Daj mi spokój!

Wiktor poczuł pod opuszkami ciepło jej ciała, idealnie wyczuwalne przez cienki materiał satynowej koszuli, która Angeli sięgała do połowy ud.
– Poplamię cię! – krzyknęła, opierając się o niego swoimi drobnymi łokciami, a w prawej dłoni trzymała drewnianą łopatkę kucharską, służącą jej do odwracania omletów.
– Nic nie szkodzi, ja myślę, że zrobimy tak… – W tym momencie swoją prawą dłonią odebrał jej łopatkę i odłożył na kuchenny blat, przysunął się nieco w stronę kuchenki, lekko pochylając kobietę, w taki sposób że leżała mu na lewej ręce. – … to odłożyliśmy, to wyłączymy. – Mówił jakby do siebie.
– Co ty wyprawiasz? – zapytała.

Fragment: Wiktor i Angelika - Ucieczka

Piękna blond kobieta ubrana w krótkie, materiałowe, granatowe spodenki i popielato–biały biustonosz sportowy od czterdziestu pięciu minut jeździła na treningowym rowerku magnetycznym. Postanowiła zrzucić kilka kilogramów przed własnym ślubem, który miał się odbyć już za miesiąc. Wiedziała, że jej mąż nie rozumie tego postanowienia i że nie widzi w nim sensu, jednak nie sprzeciwił się, nie zabronił, wyraził tylko swoje zdanie. Ceniła w nim to, jaki jest, choć z początku myślała, że takie życie, z kimś takim jak on, będzie udręką. Teraz wiedziała już, jak bardzo się pomyliła. Jej narzeczony był stanowczy i zasadniczy, ale nie kontrolował jej na każdym kroku, nie rzucał rozkazami, nie planował dla niej całego dnia od A do Z i nie wymagał, by każdy jego punkt był spełniony. Angelika często podejmowała sama decyzje, dokonywała sama wielu wyborów, a gdy były złe, czyli takie które szkodziły jej, bądź związkowi, to ponosiła tego konsekwencje. Nauczyła się już nawet z tym godzić, co nie przyszło jej łatwo.

Fragment: Wiktor i Angelika - Konsekwencje

Wypełnili wszystkie, niezbędne formalności, co trwało krótką chwilę. Ponownie objęci w pół, ruszyli tą samą ulicą, jednak tym razem w odwrotną stronę. Zmierzali tak do samochodu. Wiktor musiał dziś pojawić się w pracy, w celu podpisania kilku, nowych umów. Bycie właścicielem pensjonatu i restauracji do tego zobowiązywało, ale on lubił swoją pracę i kochał miejsce, jakie sam stworzył, by umilić pobyt innym. Angelika również lubiła to miejsce, dziś miała pomagać przy stworzeniu ogólnej wizji przyjęcia, z okazji chrztu małego chłopca. Uwielbiała przygotowywać salę na takie uroczystości. Wiązało się to z doborem dekoracji, zastawy i potraw. Była w tym dobra, jednak nie robiła tego w celach zarobkowych, uwielbiała widzieć to zaskoczenie i zadowolenie w oczach uczestników imprezy. Czuła się potrzebna i wyjątkowa, gdy po zakończeniu uroczystości jej dziękowano i gratulowano wyczucia smaku i tego, że tak wszystko wymyśliła. Wiktor otworzył przed nią drzwi złotej Audi a6 Sedan, Angelika zajęła wygodne miejsce w fotelu pasażera, Wiktor usiadł na miejscu kierowcy. Zaskoczyło ją jego pytanie:
– Czy jesteś pewna, że mam ruszyć?

Fragment: Wiktor i Angelika - Lanie pasem

Wiktor właśnie skończył prowadzić wykłady na uczelni i wracał do pensjonatu, by zobaczyć jak idą przygotowania jego Księżniczce. Od razu wszedł do piwniczki gdzie odbywała się próba generalna. Widział jak kelnerzy stoją bezruchu z kryształowymi kieliszkami na tacach. Rozejrzał się po piwniczce, która teraz wyglądała jak sala balowa. Był pełen podziwu dla jej działa.
– Chłopcze, nie kiwaj się , bo nie chciał bym by te kieliszki poleciały, to wartość twojej 3 miesięcznej pensji – Zwrócił się Wiktor do chłopca przydzielonego na stanowisko kelnera, który przestępował z nogi na nogę.
– Witaj kochanie – Zwróciła się Angelika do Wiktora, wchodząc do salki. I dała mu buziaka na powitanie.

Fragment: Wiktor i Angelika - Turkus jej oczu

Był ponury, zachmurzony dzień, szedł główną ulicą miasta. Nienawidził tego, przedzieranie się przez tłum szarych, nic nieznaczących ludzi. Nie miał jednak wyjścia, musiał jakoś dostać się na parking. Na parkingu czuł to samo, rząd samochodów, równo poukładanych i stojących na baczność na swoich miejscach parkingowych. Właśnie dlatego cenił barok, symboliczną perłę o nie równych brzegach. Barok miał znaczenie, nie przez to iż był nierówny, ale ponieważ był różnorodny, ciekawy i tak różny od poprzednich epok. Zawsze zachwycał się jego surową, choć niesymetryczną architekturą, jak i jego „bałaganiarskim” malarstwem. Obrazami na których panował przesyt i nieład. Wsiadł do złotej Audi a6 Sedan, zastanawiał się dlaczego ludzie tak rzadko wybierają ten kolor. Jest ciepły, dystyngowany, ale też bardzo reprezentacyjny.

Informacja: Wiktor i Angelika - Miłość w pensjonacie

Kilka słów wstępu: Domowa Dyscyplina, w skrócie DD to styl życia, to nie chwila w sypialni, to codzienność. Domowa Dyscyplina to swojego rodzaju kontrakt niepisany między dwojgiem dorosłych ludzi. DD jest równe harmonii, czy akceptowalnej patologii? Ta powieść to tylko fikcja literacka, pokazująca do czego może (nie musi) prowadzić taki model związku.

Kilka słów o powieści: Pierwsza część nosi tytuł Miłość w pensjonacie to niebanalna opowieść o banalnym związku. Na pierwszy rzut oka to historia jakich wiele. Przystojny, postawny, bogaty właściciel pensjonatu i jego pracownica - recepcjonistka. To coś jak szef i sekretarka, ale jednak opowieść różni się od pozostałych tego typu.