Na dworze panowała deszczowa, pochmurna pogoda, jednak w
pomieszczeniu w którym się znajdował termometr wskazywał ponad dwadzieścia dwa
stopnie. Sięgnął po ciemnobrązowy, gruby pas spoczywający na nowoczesnej, a
zarazem stylowej komodzie w bardzo kontrastowych barwach granatu i czerwieni. W
jego dłoni ten pas leżał pewnie i zarazem spokojnie, jakby idealnie dopasowywał
się do jego uścisku.
Wsunął go wpierw do jednej szlufki, a później do kolejnych.
Wcisnął dłonie do kieszenie zwyczajnych dżinsów by po chwili znów je z nich
wysunąć i chwycić za białą bluzę, zaciągnął ją na siebie wpierw wkładając ręce
do rękawów, a później przekładając głowę przez trzeci, pozostały otwór. Wziął w
swoją drobną rączkę niebieski worek z obuwiem na w–f i wybiegł z pokoju nie
budząc siostry.
Piętnaście lat później ten sam chłopiec choć już dorosły czynił
tę samą czynność. Tak jak tamtego dnia na dworze była pochmurna, deszczowa
pogoda. Również jego pasek, tym razem czarny i lekki spoczywał na komodzie,
której teraz barwa była jednolita – biała. Gdy zakładał koszulkę przeszedł go
dreszcz, dotknął kaloryferów, okazały się zimne. Miał je odkręcić by zaczęły
dawać ciepło, ale nie uczynił tego. Założył skórzaną kurtkę i sięgnął po czystą
kartkę. W przyborniku znalazł kredkę do oczu o niebieskiej barwie, napisał więc
„obiecuje zapomnisz o mnie do jutra, choć może jeszcze kiedyś razem
‘zatańczymy’”. Czas upływał mu niczym przez palce, tracił cenne minuty i
godziny nic nie zyskując w zamian, aż do pewnego dnia. Tego dnia pojawiła się
ona w czerwonych, dopasowanych do ciała rurkach i zielonym, prawie seledynowym
swetrze na guziki . Nie była niska jak na kobietę, ale przy jego metr
dziewięćdziesiąt wydawała się taka melańka. Tamtego dnia uświadomił sobie, że
gdzieś już ją widział, że skądś mu jest znajoma jej twarz. Myślał o tym cały
dzień. Nie mógł też przez to spać w nocy.
Rano kiedy wsuwał na siebie czarne dżinsy jego wzrok padł
na stare zdjęcie z wakacji na mazurach. Pamiętał jak odganiał komary i muchy,
których tam było pod dostatkiem, ale pamiętał też ją. Miała wtedy jakieś metr
dwa wzrostu i kruczoczarne loki. Na zdjęciu ona ma całą twarz brudną od lodów
czekoladowych, a on kowbojski, biały kapelusz i pistolet na wodę w dłoni. Nie
wiedział czemu akurat to zdjęcie zostało przez niego przybite pineskami na
ścianę, między kalendarzem, a planem z siłowni. Matka, gdy żyła co niedzielę
przy obiedzie przypominała mu, że to
była jego pierwsza dziewczyna. Przypominała o tym nie tylko wtedy, ale zawsze
kiedy znalazła na to czas i ku temu pretekst. Przez całe swoje życie marzyła,
że jej jedyny syn przyprowadzi w końcu jakąś miłą, uroczą i sympatryczną
dziewczynę na niedzielny obiad. Jej marzenia jednak nigdy się nie ziściły. Jedynym
czego dokonał Piotr w młodości było wymykanie się niemal każdej nocy i wracanie
nad ranem. No zdarzyło się też czasem, że jego matka stykała się w przedpokoju
bądź w kuchni z dziewuchami w irokezach i innymi niereformowalnymi przypadkami.
Piotr przypomniał sobie jej słowa, że wiązanie przyszłości z alkoholem jest
niesamowitym błędem, a seks bez zobowiązań kiedyś się nudzi nawet mężczyznom –
wtedy w to nie zawierzał, teraz były to dla niego niezwykle cenne mądrości
życiowe. Zakładając brązowy pasek zerknął jeszcze raz na śmiejące się oczy
opalonej dziewuszki i uśmiechnął się do tamtych chwil w myślach. Wspominał jaki
był dla niej okropny, jak włożył jej żabę do większej foremki, jak piszczała
gdy pryskał na nią wodą z pistoletu i jak wykrzykiwała „Piotus mnie popya” ,
„Potek mnie bije” i najlepsze było „nio, no ostaw mnie do olely” – śmiał się na
głos, gdy jej melodyjny, dziecinny głosik huczał w jego głowie. Odwrócił się od
fotografii bokiem i otworzył szafę w poszukiwaniu niebieskiej koszuli. Znalazł
ją w chwile, w jego szafie, na meblach, w papierkach panował niezwykły, wręcz
niemożliwy porządek. Natomiast w sercu i umyśle panował wielki bałagan. Stało
się tak przez tornado, które przeszło przez jego życie w dzieciństwie i
pozostawiło bliznę we wspomnieniach, oraz przez burze kochanek jakie przewinęły
się przez jego łoże. Można by rzec, że Piotr po prostu ostygł i mogło tak
pozostać, ale znowu pojawiła się ona…
Link do opisu: Kliknij tutaj
Link do zakupu całości: Kliknij tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz