środa, 7 sierpnia 2013

Fragment: Piter Sommerset - Przygona na niejeden raz - Prolog

Na dworze panowała deszczowa, pochmurna pogoda, jednak w pomieszczeniu w którym się znajdował termometr wskazywał ponad dwadzieścia dwa stopnie. Sięgnął po ciemnobrązowy, gruby pas spoczywający na nowoczesnej, a zarazem stylowej komodzie w bardzo kontrastowych barwach granatu i czerwieni. W jego dłoni ten pas leżał pewnie i zarazem spokojnie, jakby idealnie dopasowywał się do jego uścisku.
Wsunął go wpierw do jednej szlufki, a później do kolejnych. Wcisnął dłonie do kieszenie zwyczajnych dżinsów by po chwili znów je z nich wysunąć i chwycić za białą bluzę, zaciągnął ją na siebie wpierw wkładając ręce do rękawów, a później przekładając głowę przez trzeci, pozostały otwór. Wziął w swoją drobną rączkę niebieski worek z obuwiem na w–f i wybiegł z pokoju nie budząc siostry.
Piętnaście lat później ten sam chłopiec choć już dorosły czynił tę samą czynność. Tak jak tamtego dnia na dworze była pochmurna, deszczowa pogoda. Również jego pasek, tym razem czarny i lekki spoczywał na komodzie, której teraz barwa była jednolita – biała. Gdy zakładał koszulkę przeszedł go dreszcz, dotknął kaloryferów, okazały się zimne. Miał je odkręcić by zaczęły dawać ciepło, ale nie uczynił tego. Założył skórzaną kurtkę i sięgnął po czystą kartkę. W przyborniku znalazł kredkę do oczu o niebieskiej barwie, napisał więc „obiecuje zapomnisz o mnie do jutra, choć może jeszcze kiedyś razem ‘zatańczymy’”. Czas upływał mu niczym przez palce, tracił cenne minuty i godziny nic nie zyskując w zamian, aż do pewnego dnia. Tego dnia pojawiła się ona w czerwonych, dopasowanych do ciała rurkach i zielonym, prawie seledynowym swetrze na guziki . Nie była niska jak na kobietę, ale przy jego metr dziewięćdziesiąt wydawała się taka melańka. Tamtego dnia uświadomił sobie, że gdzieś już ją widział, że skądś mu jest znajoma jej twarz. Myślał o tym cały dzień. Nie mógł też przez to spać w nocy.

Rano kiedy wsuwał na siebie czarne dżinsy jego wzrok padł na stare zdjęcie z wakacji na mazurach. Pamiętał jak odganiał komary i muchy, których tam było pod dostatkiem, ale pamiętał też ją. Miała wtedy jakieś metr dwa wzrostu i kruczoczarne loki. Na zdjęciu ona ma całą twarz brudną od lodów czekoladowych, a on kowbojski, biały kapelusz i pistolet na wodę w dłoni. Nie wiedział czemu akurat to zdjęcie zostało przez niego przybite pineskami na ścianę, między kalendarzem, a planem z siłowni. Matka, gdy żyła co niedzielę przy obiedzie przypominała mu,  że to była jego pierwsza dziewczyna. Przypominała o tym nie tylko wtedy, ale zawsze kiedy znalazła na to czas i ku temu pretekst. Przez całe swoje życie marzyła, że jej jedyny syn przyprowadzi w końcu jakąś miłą, uroczą i sympatryczną dziewczynę na niedzielny obiad. Jej marzenia jednak nigdy się nie ziściły. Jedynym czego dokonał Piotr w młodości było wymykanie się niemal każdej nocy i wracanie nad ranem. No zdarzyło się też czasem, że jego matka stykała się w przedpokoju bądź w kuchni z dziewuchami w irokezach i innymi niereformowalnymi przypadkami. Piotr przypomniał sobie jej słowa, że wiązanie przyszłości z alkoholem jest niesamowitym błędem, a seks bez zobowiązań kiedyś się nudzi nawet mężczyznom – wtedy w to nie zawierzał, teraz były to dla niego niezwykle cenne mądrości życiowe. Zakładając brązowy pasek zerknął jeszcze raz na śmiejące się oczy opalonej dziewuszki i uśmiechnął się do tamtych chwil w myślach. Wspominał jaki był dla niej okropny, jak włożył jej żabę do większej foremki, jak piszczała gdy pryskał na nią wodą z pistoletu i jak wykrzykiwała „Piotus mnie popya” , „Potek mnie bije” i najlepsze było „nio, no ostaw mnie do olely” – śmiał się na głos, gdy jej melodyjny, dziecinny głosik huczał w jego głowie. Odwrócił się od fotografii bokiem i otworzył szafę w poszukiwaniu niebieskiej koszuli. Znalazł ją w chwile, w jego szafie, na meblach, w papierkach panował niezwykły, wręcz niemożliwy porządek. Natomiast w sercu i umyśle panował wielki bałagan. Stało się tak przez tornado, które przeszło przez jego życie w dzieciństwie i pozostawiło bliznę we wspomnieniach, oraz przez burze kochanek jakie przewinęły się przez jego łoże. Można by rzec, że Piotr po prostu ostygł i mogło tak pozostać, ale znowu pojawiła się ona…

Link do opisu: Kliknij tutaj

Link do zakupu całości: Kliknij tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz