Wypełnili wszystkie, niezbędne formalności, co trwało krótką
chwilę. Ponownie objęci w pół, ruszyli tą samą ulicą, jednak tym razem w
odwrotną stronę. Zmierzali tak do samochodu. Wiktor musiał dziś pojawić się w
pracy, w celu podpisania kilku, nowych umów. Bycie właścicielem pensjonatu i
restauracji do tego zobowiązywało, ale on lubił swoją pracę i kochał miejsce,
jakie sam stworzył, by umilić pobyt innym. Angelika również lubiła to miejsce,
dziś miała pomagać przy stworzeniu ogólnej wizji przyjęcia, z okazji chrztu małego
chłopca. Uwielbiała przygotowywać salę na takie uroczystości. Wiązało się to z
doborem dekoracji, zastawy i potraw. Była w tym dobra, jednak nie robiła tego w
celach zarobkowych, uwielbiała widzieć to zaskoczenie i zadowolenie w oczach
uczestników imprezy. Czuła się potrzebna i wyjątkowa, gdy po zakończeniu
uroczystości jej dziękowano i gratulowano wyczucia smaku i tego, że tak
wszystko wymyśliła. Wiktor otworzył przed nią drzwi złotej Audi a6 Sedan,
Angelika zajęła wygodne miejsce w fotelu pasażera, Wiktor usiadł na miejscu
kierowcy. Zaskoczyło ją jego pytanie:
– Czy jesteś pewna, że mam ruszyć?
– Tak, skąd to pytanie? – Wydawała się zaskoczona.
– A, tak jakoś, wydaje mi się, że o czymś zapomniałaś Piękna,
ty nie odnosisz takiego wrażenia? – To mówiąc Wiktor, zapiął pasy
bezpieczeństwa, z nadzieją, że jego ukochana zorientuje się, co miał na myśli.
– Nie, nie odnoszę takiego wrażenia, wiesz? W końcu o czym
bym mogła zapomnieć, torebkę i telefon mam, klucze też są… – Angela tak
wyliczała i przeglądała zawartość swojej niewielkiej, popielatej torebki.
Wiktor więc ruszył, powoli, ostrożniej niż zwykle. Dotarł w
taki sposób do pierwszego skrzyżowania, które mieściło się w odległości około
dwunastu metrów od parkingu. Zatrzymało ich czerwone światło. Wiktor spojrzał
na swoją drugą połówkę, ale zupełnie innym wzrokiem niż przez cały dzisiejszy
dzień. Angelika znała to spojrzenie bardzo dobrze, patrzył bowiem na nią tak
tylko wtedy, gdy miał jej coś do zarzucenia. Poruszyła się nerwowo, rozejrzała
dookoła, aż w końcu jej wzrok spotkał się z jego.
– O co ci chodzi? – zapytała drżącym głosem.
– Zapnij pasy – powiedział spokojnym, opanowanym, ale
stanowczym tonem. Natychmiast wykonała jego polecenie. I zaczęła się tłumaczyć.
– No, wiesz, to przez to moje roztrzepanie i myślałam o
wszystkim…
– O wszystkim, tylko nie o tym, co powinnaś – powiedział
Wiktor bez złości i ruszył, gdyż światło zmieniło się już na żółte, a następnie
na zielone. – Słyszałem już kiedyś o twoim roztrzepaniu, chyba nawet miało to
miejsce w identycznej sytuacji. Wydawało mi się, że wtedy wyraziłem się jasno,
co o tym myślę, ale teraz widzę, że i tak nie przyniosło to żadnego rezultatu.
Temat na teraz zakończony, porozmawiamy o tym w domu.
– Ale… – próbowała zaprotestować Angelika.
– Żadnego ale – przerwał jej ostrym, suchym tonem.
– Wiktor! – próbowała jeszcze raz zaprotestować. Nie przerwał
jej więc ciągnęła dalej – To tylko pasy.
W chwili gdy Angelika wypowiedziała na głos ostatnie słowo,
byli zmuszeni stanąć na kolejnym skrzyżowaniu, Wiktor spojrzał na nią wzrokiem
pełnym niedowierzania. Ten wzrok był jednocześnie zimny i pewny.
– Nie wierzę w to, co słyszę, „tylko pasy”? One świadczą o
tym, jak podchodzisz do własnego zdrowia i bezpieczeństwa, które ja, powtarzam
to już chyba po raz setny, zawsze będę stawiał na pierwszym miejscu.
– No tak, ale… – próbowała się jeszcze bronić, jednak
brutalnie sprowadził ja na ziemię słowami:
– Spójrz na mnie. – Gdy to wykonała ciągnął dalej, ale
spuścił z niej wzrok, gdyż był zmuszony ruszać, a to zobowiązywało do patrzenia
na drogę, a nie na osobę siedzącą obok. – I odpowiedz sobie na pytanie: czy
chcesz mnie jeszcze bardziej rozgniewać? Jeśli tak, to możesz liczyć na
dodatkowe konsekwencje, jeśli nie, to po prostu zakończ te irracjonalne protesty.
– Dobrze, nie chce cię zezłościć – odpowiedziała
zrezygnowanym tonem, i włączyła radio umieszczone w mahoniowym wykończeniu, by
zająć swoje myśli czymś innym, czymkolwiek, byle nie wyobrażeniami o
konsekwencjach.
Jednak nie mogła odeprzeć od siebie myśli, że one
nadejdą. Wcześniej, lub później, ale są nieuniknione. Znała Wiktora już na
tyle, by wiedzieć, że nigdy nie odpuszcza. Prawda – był opiekuńczy i troskliwy,
ale był także zasadniczy, surowy i konsekwentny. I oba oblicza jego natury
miała okazje poznać na własnej skórze. Dużo bardziej wolała tego, który
obsypywał ją prezentami, budził śniadaniami do łóżka, i lekkimi, delikatnymi
muśnięciami. Kiedy czuła jego usta na swoim ciele, tak delikatne, jak dotyk
aksamitu, lekkie jak bryza wyczuwalna na ciele, w ciepły dzień nad brzegiem
morza. Wtedy była szczęśliwa, i on także był szczęśliwy. Była pewna, że takie
chwile powtórzą się jeszcze nie raz, ale była też przekonana o czymś zupełnie
innym. Wiedziała, że gdy mu podpadnie, gdy zrobi coś nie tak, gdy narazi siebie
na niebezpieczeństwo, lub jej zachowanie zaszkodzi związkowi i zburzy tym jego
dotychczasową harmonię, to w celu jej przywrócenia, Wiktor zastosuje bolesne
konsekwencje. Drugą stronę medalu poznała niemal tak samo dogłębnie, jak tę
pierwszą. Ciężką rękę Wiktora poczuła bowiem na swoich pośladkach już nie raz.
Dziwne było to, że jej to odpowiadało, nauczyła się z tym godzić.
(Fragment pochodzi z Części 2 powieści Wiktor
i Angelika. Fragmentem jest kawałek Rozdziału 1, który nosi tytuł: Narzeczony... Narzeczona... Jeśli ktoś ma ochotę
zapoznać się z całą powieścią proszę przejść do strony Wiktor i Angelika, która znajduje na górze, zaraz pod
tytułem bloga.)
Czy on troszeńke nie przesadza?
OdpowiedzUsuńMógł jej powiedzieć żeby zapięła pasy i by było po problemie.