poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Fragment: Rodzina Weklerów - Wybrana - Na kolanach

Zostań i bądź 
w mych ramionach niewinnie schowana
Zostań i bądź
 tak zwyczajnie w milczeniu do rana…
(Gabriel Fleszar – Nasza droga do nikąd)

– Ty jesteś z Tristelionu? – zapytała.
– Mieszkam tam, jestem synem rybaka – skłamał.
– Tam ponoć żyje się lepiej. Tutaj wygnano wszystkich, który kiedyś podnieśli rękę na rodzinę królewsko niezależnie czy to w dosłownym, czy przenośnym znaczeniu. Nie zapewniono nam nic, wszystko co znajduje się na tej ziemi jest wynikiem pracy ludzkich rąk, a nie zasługą aroganckiego Króla – rzuciła słowa pełne jadu i goryczy, ale także kpiny.
– Nie jesteście tak do końca niewinni, przecież odważyliście się… – Patrycjusz chciał bronić swoich korzeni i swojej rodziny, ale przerwano mu w najmniej odpowiednim momencie.

– Ja urodziłam się już tutaj, poprzedni władca wyrzucił mojego ojca i matkę jak śmieci tylko dlatego, że stanął w obronie katowanej dziewczyny. Władza waszego państwa opiera się na bólu, strachu i poniżeniu. Kiedy głodowaliśmy i szukaliśmy pożywienia na waszych polach to straże ruszali na nas z mieczami byśmy tylko nie przekraczali granicy dzielącej, byśmy wracali skąd przybyli – wyjaśniła spokojnie, ale nie potrafiła opanować łez i rozhisteryzowanej mimiki twarzy.
– Nigdy nie próbowałaś przeprosić za to władcę? Nie tamtego, ale tego obecnego? – dopytywał.
– Obecny jest jeszcze gorszy. Obwinia niewinnych ludzi za śmierć swojej matki i brata. Zmarli za nasze krzywdy i krzywdy wszystkich ludzi, którym wyrządzili Weklerowie coś złego. Zasługiwali na śmierć. Mam tylko nadzieję, że cierpieli! – kobieta teraz już nie panowała nad sobą. Mówiąc te wszystkie straszne dla ucha Patryka rzeczy wstała z krzesła, na którym siedziała, a z czasem słowa mówione zamieniły się w krzyk.
– Zamknij się! – warknął nie mogąc dłużej słuchać jej jazgotu i tego, że źle wyraża się o jego krewnych.
– Król jest dobrym człowiekiem, ale ty go nie znasz. Co więc możesz o tym wiedzieć? – zapytał patrząc na nią wzrokiem pełnym gniewu.
– Wiem tyle ile wiem i to mi wystarcza, a ty czemu go bronisz? Aż tak się tam go boicie, że nawet w takiej krainie biedy i wolności musicie popierać jego wybory?
– Nie musimy, ale wiem co mówię. Pracuje dla niego. Jestem jednym z rycerzy – ostatnie zdanie nie było kłamstwem. Patryk bowiem trenował poczatkujące rycerstwo i wyruszał z nimi na walki by jego brat nie musiał tego robić. Uważał, że Damian musi zadbać o rodzinę, a nie się narażać na bitwach.
– Idź mu donieś, może odważy się tu przybyć i publicznie ściąć mi głowę – zaproponowała.
– Powinnaś się uspokoić – rzekł spokojnie. – Usiądź – dodał jeszcze delikatniej gdy zauważył, że kobieta nadal stoi.
– Nie zamierzam mu donosić, nie jestem z tych co donoszą by mu się przypodobać, ale zapewniam cię, że nie jest to zły człowiek – powiedział w chwili kiedy jej pośladki spoczęły na twardym, drewnianym krześle pokrytym biała farbą.
– Sądzę, że za kilka dni będziesz już na tyle silny by powrócić do tego swojego króla – powiedziała i nie potrafiła znieść dłużej jego widoku.
Wybiegła z tego małego pomieszczenia trzaskając drzwiami ile tylko sił miała w drobnych rączkach. Kobieta nie potrafiła zrozumieć czemu mężczyzna nie poparł jej. Zadawała sobie pytania dlaczego poparł aroganckiego władcę zamiast ją, czemu nie potrafił zaufać jej słowom, a ufał temu cholernemu Weklerowi. Przez chwilę przyszło jej na myśl, że mężczyzna zachowuje się jakby był jednym z nich i ogarnął ją przestrach, ale szybko zganiła siebie za takie chore wnioski.
– Gdyby był jednym z Weklerów to już dawno zabiłby mnie wzrokiem – powiedziała sama do siebie i przywołała uśmiech na ustka.
– Kto miałby cię zabić? Ten pan co go znalazłem? – zapytał Filipek.
Mały chłopiec o blond włoskach i jasnych niebieskich oczkach stanął teraz przed nią w samej za długiej koszuli, której kolor już dawno wyblakł.
– Nie. Ten pan mój maleńki wydaje się być dobry, ale ma chłód w sercu jak wszyscy co walczą dla Króla i na jego rozkaz – odpowiedziała i wzięła malca na dłonie by posadzić go na stole.
– Kura zniosła już jajka – rzekł z uśmiechem Filipek.
– Jesteś pewnie głodny skoro o tym wspomniałeś – stwierdziła i poczochrała go po jego jasnych jak pszenica włoskach.
– Pewnie, ale boję się wyjąć bo dziobią i szukałem Maurycego – rzekł chłopczyk i uśmiechnął się promiennie.
Kobiecie przez chwilę wydawało się, że Filip śmieje się tak do niej, ale była w błędzie. Za nią o kilka kroków stał mężczyzna podpierając się o ścianę.
– Patrz on trochę chodzi! – krzyknął chłopiec i wskazał palcem na Patryka.
– Czyś ty oszalał!? Dlaczego wstałeś!? – Krzyknęła kobieta.
– Stwierdziłem, że nie powinienem nadużywać twojej gościnności. Jestem już na tyle silny, że dam radę dojechać do Tristelionu, a później jakiś przechodzień posłuży mi pomocą – odparł spokojnie.
– Ale przecież… – zaczęła oburzonym tonem.
– Ale nie decyduj za mnie. Żadna kobieta nigdy nie będzie za mnie decydowała – przerwał jej tymi słowami.
– Lepiej powiedz czy to ten mały mnie odnalazł – polecił i patrzył na chłopca.
– Ja plose pana – odpowiedział dzieciak.
– W takim razie dziękuje, czy zechciałbyś odprowadzić mnie do mojego konia? – zapytał i podał chłopcu dłoń jako formę szczerych, niczym niezobowiązujących podziękowań.
– Ja to zrobię – powiedziała kobieta. – Jesteś zbyt słaby ktoś musi cię podpierać zanim wsiądziesz – dodała.
– I niby ty masz to zrobić? Jesteś ode mnie o połowę lżejsza – zakpił i sam skierował się w stronę wyjścia.
– Dlaczego taki jesteś? Nie lubisz jak ktoś ci pomaga? Nie podoba ci się moja gościna to łaski bez, wracaj do tego swojego króla od siedmiu boleści. Słyszysz!? Wynoś się stąd! – warknęła, ale wciąż za nim szła.
– Dziękuje za gościnę, ale naprawdę muszę już wracać. Po pierwsze mam obowiązku, po drugie nie chcę być dla ciebie ciężarem. Wybacz jeśli poczułaś się przeze mnie w jakiś sposób obrażona. Nie chciałem tego. Żegnam bo już się raczej nie spotkamy – wyjaśnił spokojnie, ale nie wiadomo czemu zbliżył do niej swoje usta.
Jego mokre i gorące wargi dotknęły miękkiej, aksamitnej skóry na jej policzku. Potem odsunęły się, ale tylko na centymetr i przywarły do jej warg. Kobieta jednak odepchnęła go energicznie i gdyby nie stał przy ścianie pewnie powaliłaby go na ziemię.
– Co ty wyprawiasz do jasnej cholery!? – Zapytała krzycząc.
– Myślisz, że możesz mnie wykorzystać? Twój władca by się zapewne z tego ucieszył, gdybyś mu opowiedział o kolejnym lecz tym razem nie rycerskim, a prywatnym podboju! Ale nie ze mną te numery, ja mam narzeczonego i jestem mu wierna! – wykrzyczała Patrykowi prosto w twarz.
– Jesteś tego pewna? – zapytał z cynicznym uśmiechem na ustach i wzrokiem pełnym wątpliwości, ale i podniecenia postawą tej walecznej kobiety.
– Tak, jestem. Podobnie jak tego, że nigdy nie pokochałabym kogoś takiego jak ty. Moje serce nigdy nie będzie należeć do żadnego tristeliończyka – rzekła głosem pełnym jadu i rozpaczy zarazem.
– Rzucasz mi wyzwanie? – zapytał z uśmiechem.
– Nigdy nie związałabym się z kimś takim jak ty, ani nawet nie odwzajemniła jego pocałunku. Jesteś rycerzem, zwykłym mordercą na usługach okropnego władcy. Nawet gdyby, któryś z waszych mężczyzn zmuszał mnie do ślubu to wolałabym zginąć niż za niego wyjść! – krzyczała, a mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na jej krzyki tylko osiodłał konia i wsiadł na niego co kosztowało go wiele wysiłku.
Patryk sprawiał wrażenie nieprzejętego jej słowami, ale w środku wszystko się w nim gotowało. Ledwie powstrzymywał ten wybuch gniewu i złości, ale z całych sił dał radę.
– Nie będę cię zmuszał do małżeństwa, ale wydaje mi się, że jeszcze kiedyś się spotkamy – rzekł patrząc na nią z góry, a ona wejrzała na niego z dołu, a jej oczy wskazywały na niedowierzanie.
Kobieta nigdy wcześniej nie słyszała u tego mężczyzny takiego tony, ani nie widziała tego wyrazu twarzy pełnej zawiści i chęci zemsty. Nie potrafiła inaczej nazwać tego co czaiło się pod mocno zarysowaną zaciśniętą do granic możliwości szczęką i piwnych, pełnych złości oczach.
– No nie patrz tak na mnie, moja mała. Wiem, że jeszcze się spotkamy i to ty sama mnie odwiedzić. O tak, przybędziesz do mnie na kolanach – rzekł stanowczym i pewnym siebie tonem po czym uderzył batem konia i ruszył przed siebie, nie czekając ani chwili na jej odpowiedź.

Link do opisu: Kliknij tutaj!

Link do zakupu całości: Kliknij tutaj!

2 komentarze:

  1. Patryk pewnie zrobi wszystko żeby zdobyć Pauline.Myślałam,że ona odwazjemni jego pocałunek a tu jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. strasznie zimny ten Patryk...

    OdpowiedzUsuń