środa, 21 sierpnia 2013

Fragment: Wiktor i Angelika - Boli gdy nie słuchasz

Wiktor obudził się w środku nocy, wciąż był w pozycji siedzącej i znajdował się na skórzanym, popielatym fotelu. Zapewne musiał zasnąć podczas oczekiwania na swoją piękną i wciąż uśmiechniętą żonę. Machinalnie sięgnął do kieszeni swoich dżinsów, by sprawdzić czy w jego telefonie komórkowym nie widnieją jakieś nieodebrane połączenia i wiadomości. Kiedy wyświetlacz czarnej Nokii był nadal „pusty”, począł przyglądać się uśmiechniętej blondynie w czerwonym płaszczu, trzymającej za rączkę rocznego chłopca w brązowym kombinezonie, wszystko prócz nich było śnieżno białe – takie zdjęcie znajdowało się bowiem na tapecie komórki. Mężczyzna wstał i po raz kolejny wybrał numery telefoniczne do szpitali i komisariatów, zawsze pytał o to samo, i zawsze też dostawał tę samą odpowiedź. Spojrzał na zegar z kukułką, w półmroku dostrzegł, że dochodzi godzina druga. Po raz kolejny wybrał numer do własnej żony i po raz kolejny odezwał się znany mu głos, informujący o tym, aby zostawić wiadomość po usłyszeniu sygnału, rozłączył się, nie było sensu zostawiać kolejnego nagrania.

Mężczyzna przemierzał pokój w dłuż i w szerz, trzymając dłonie w kieszeniach rozpiętej, białej bluzy. Był zdenerwowany i to rzucało się w oczy. Po raz kolejny wybrał numer do Katarzyny – koleżanki jego żony, kobiety znały się jeszcze z czasów podstawówki. Ta jednak po raz kolejny powiedziała mu to samo „wyszła ode mnie po 22, miała wracać prosto do domu”. Podziękował za rozmowę i przeprosił za to, że dzwoni o tak późnej porze, w odpowiedzi usłyszał „nic się nie stało, jak się odnajdzie to napisz chociaż SMSa z informacją”. Odłożył telefon na drewniany stół jadalniany, nalał do szklanki soku, niespodziewanie usłyszał wibracje, dostał SMSowe powiadomienie o tym, że numer Angeliki jest już aktywny. Nie namyślając się długo, zadzwonił do żony, odebrała po pierwszym sygnale.
- Tak? – zapytała zmieszanym głosem.
- No nareszcie, gdzie ty jesteś? Czy ty wiesz, która jest godzina? Stało się coś? – zasypywał ja pytaniami Wiktor.
- Już jestem na klatce schodowej, tylko ta głupia winda, ona nie chce po mnie przybędnąć – mówiła kobieta lekko rozweselona, gubiąc przypadkowe litery w owej wypowiedzi.
Wiktor doskonale wiedział, co oznacza taki stan u jego żony, zacisnął w złości lewą pięść, a drugą ręką ścisnął telefon tak, że aż pobielał mu nadgarstek, zęby zacisnął niemal tak mocno, że go zabolały i przez nie wycedził:
- Na górę ale już. – Jego głos był zimny, stanowczy i pewny, ale zarazem było w nim dużo smutku i wyczuwalnego zawodu.
- No już, już idęęęę…. -  powiedziała Angela i wsiadając do windy, rozłączyła się.
Wiktor wsunął telefon do kieszeni i zaciśniętą pięścią uderzył w drewniany, dębowy stół. Ból w dłoni był w tym przypadku potrzebny do tego, by się opanować i by zagłuszyć w swoim wnętrzu emocje. Ruszył w stronę drzwi wejściowych, gdy tylko usłyszał kroki, odbijanie się obcasów o gładką nawierzchnię klatki schodowej. Młoda kobieta weszła do pomieszczenia i zmrużyła oczy, gdyż uderzyła w nią fala światła, które uwalniał drewniany żyrandol, wiszący tuż pod sufitem.
- Jezu, ale bolą mnie nogi – powiedziała, kładąc swoją dłoń na ramieniu męża w celu podparcia się i zdjęcia czerwonych szpilek. – O, dziękuję – dodała zaraz po tym, gdy udało jej się zdjąć jednego buta, z drugim natomiast nie było tak łatwo.  – Cholerne buty – rzuciła, gdy Wiktor posadził ją na mosiężnej ławce, znajdującej się w przedpokoju.
Mężczyzna przykucnął przy kobiecie, pochwycił pewnie w dłoń jej łydkę i jednym, pewnym, a zarazem delikatnym i subtelnym ruchem zsunął z jej drobnej stópki zamszowe, czerwone obuwie.
- Proszę – powiedział, odkładając but na bok.
- O i dziękuje bardzo, o niebo lepiej – odrzekła blondynka, której teraz oczy były zachmurzone, jakby za mgłą.
- Gdzieś ty była? – zapytał w pełni opanowany i podniósł się z kucaków na równe nogi.
- U Kasi… - odpowiedziała, widząc jednak jego minę dodała – ale to najpierw.
- Gdzie byłaś później? – zapytał wciąż tym samym spokojnym i opanowanym tonem.
- Później byłam… byłam później… - kobieta wyraźnie się nad czymś zastanawiała – a to, to już moja słodka tajemnica – odpowiedziała po dłuższym namyśle, a przy tym komicznie gestykulowała rękoma.
- Idź do łóżka, a jutro sobie porozmawiamy – nakazał mężczyzna nie wyrażający żadnych emocji, ani swoją postawą, ani tonem swoich wypowiedzi.
- Już, spać, już? – zapytała z lekkim uśmiechem.
- Tak już spać. Jesteś w stanie sama dojść do łóżka, czy ci pomóc? – zapytał wciąż z tą samą miną i będąc w tej samej postawie.
- Ale ja nie ce – zaprotestowała wzruszając ramionami.
- Lecz ja tego chce i to zrobisz – powiedział twardym tonem.
- No, ale…
- Żadnego ale – przerwał jej – przypomnij sobie jak boli, gdy się mnie nie słuchasz.

(Fragment pochodzi z Części 9 powieści Wiktor i Angelika. Jeśli ktoś ma ochotę zapoznać się z całą powieścią proszę przejść do strony Wiktor i Angelika, która znajduje na górze, zaraz pod tytułem bloga.)

2 komentarze:

  1. Lania dostawałam tak

    Wyglądało to tak: jak ojciec powiedział że lanie to zaczynałam płakać i łapać spodnie żeby nie bił na gołą pupę żeby darował lanie pasem ale był konsekwentny i nigdy nie darował mi lania. Zdejmowałam spodnie i majtki a jak trzymałam dlugo spodnie dyskutując na temat lania na goły tyłek tato bił wtedy na popędzenie do zdjęcia spodni i majtek po spodniach jak nie pomogło to sam zdejmował mi spodnie i majtki i szłam do kąta przed laniem po kącie dostawałam klapsy i przekładałam się przez oparcie fotela i dostawałam lanie pasem. Po laniu zawsze szłam do kąta i po kącie zawsze musiałam zrobić to czego nie zrobiłam jeżeli nadal osiągając się to kolejny raz dostałam. Jak dostawałam po wywiadówkach to po laniu po staniu w kącie siadałam z gołym dupskiem do lekcji i tato mnie pilnował przy odrabianiu lekcji sprawdzał moje zeszyty i jak czegoś nie wiedziałam to mówił jak uważasz na lekcjach i pasek szedł w ruch :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne wychowanie, wszyscy rodzice powinni tak postępować

    OdpowiedzUsuń